Koty chyba też to wyczuwają, bo dzielnie towarzyszą mi wśród leniwego rozpakowywania stert kartonowych pudełek, wśród migotania kolorowych lampek i latarenek. Za oknem brakuje prószącego śniegu, ale zapach goździków, cynamonu i piekących się pierników rekompensuje brak iskrzącego, śnieżnego puchu.
Pomiędzy pracą naukową a piciem kawy biegam z aparatem i łapię ulotne chwile. Zamykam momenty w kadrze, aby potem do późnych, nocnych godzin z wypiekami na policzkach zgłębiać tajniki postprodukcji fotografii.
Lubię samotność w takim wymiarze. Jestem wtedy tylko ja - i ta chwila, uwieczniona przez naciśnięcie czułego spustu migawki. W nocy ciszę słyszy się bardziej, a ja tej ciszy potrzebuję jak powietrza.
Z roku na rok jestem coraz bardziej sentymentalna. Coraz spokojniejsza.
Odkrywam nową siebie.
I bardzo mi z tym dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz