wtorek, 12 lipca 2016

Sielsko w duszy

Lato rozpieszcza.

"Chwilę" mnie tu nie było.
Nie planowałam tej rozłąki z blogiem, nie potrzebowałam odpoczynku od pisania, czy tym bardziej od fotografowania. Czasami rzeczy dzieją się jakoś "poza nami", życie wskakuje na jakieś inne, szalone tory i sunie po nich, krócej lub dłużej.

Człowiek zdąży się zakochać i odkochać, napisać dziesiątki artykułów, zrobić tysiące zdjęć.

Kiedy nadszedł lipiec i skończył się czerwiec ?! :).
Tegoroczne lato przytłoczyło mnie intensywnością zapachów i  kolorów. Widzę je mocniej, czuję je bardziej i nie mam pojęcia, czym ta zmiana jest spowodowana. Czy możliwe, żeby żółty był jeszcze bardziej żółty, czerwień jeszcze mocniej wibrowała, a błękit miał tysiące nieznanych dotąd odcieni ?. Czyżby ciągła obecność aparatu w rękach tak bardzo zmieniała moje postrzeganie świata ?. A może to ja po prostu jestem już inna, bo nieustanna zmiana i ciekawość świata otwiera moje serce wciąż bardziej, tak "na oścież", że czasem mam wrażenie, że bardziej to się już nie da ? ;-).

Lubię pisać, chociaż mam nieodparte wrażenie, że to obrazy oddają najlepiej to, co mogłabym opisać słowami.

Najpiękniej.
Najpełniej.






sobota, 30 kwietnia 2016

Wszechświat

Lubię życie poza wielkim miastem.

Kiedy miałam 15 lat  moi Rodzice zadecydowali, że przeprowadzamy się "na wieś" (w rzeczywistości było to osiedle domków poza miastem ). Dla małolaty, wychowanej w blokowisku, była  to sytuacja wprost nie do ogarnięcia.  Myślałam wtedy, że świat się dla mnie skończył. Że zabrano mi wszystkie marzenia, znajomych, że po prostu chciałabym przestać istnieć ;-).

Ach, te dramaty nastoletniej pannicy ! ;-)

Dzisiaj nadal mieszkam poza tym wielkim miastem. Marzenie o mieszkaniu w kamienicy w centrum tej świątyni, jaką było dla mnie miasto, włożyłam między kartki pamiętnika. Nie mam na ścianach bogato zdobionych  sztukaterii ani rozet przy kryształowych żyrandolach. Nie posiadam zabytkowych, odrestaurowanych mebli z Desy, a jedynie komplet zielono-miętowych foteli i kanap à la Ludwik XVI ;-).

Za to z okien mojego domu roztacza się widok na ogród.
A w nim - rozległe dywany trawy, rozległe morze kwiatów, zapach żywicy i rozgrzanego w słońcu igliwia sosny. W zależności od pory roku kręci się w głowie od woni bzu, konwalii, peonii, szałwii i rumianku. Wiatr niesie szum pobliskiego lasu...

Pełna tęcza kolorów, zapachów, doznań i emocji.

Epicentrum mojego prywatnego Wszechświata.



















sobota, 23 kwietnia 2016

Sobota dniem kota !

Każdy inny dzień zresztą też ;-). Dla kotolubnych każda kartka w kalendarzu jest "lekko skrzywiona" na koci sposób :D.

Na Miaukotach królowała ostatnio cisza, spowodowana obkurczeniem przestrzeni czasowej do granic możliwości. W międzyczasie powstały setki kocich zdjęć, wśród nich te wykonane moim osobistym kociakom, jak i te zlecone mi do wykonania przez zupełnie obce osoby. Za każdym razem , wciąż niezmiennie, cieszę się z wyjątkowego momentu spotkania z nowym kotem. Ulubioną formą zwierzęcej fotografii staje się dla mnie koci portret, bo tutaj najtrudniej uchwycić ten krótki, szczególny moment, kiedy przez ułamek sekundy kocie oczy krzyżują się z moim wzrokiem, ukrytym za obiektywem aparatu.

Ten moment wynagradza mi cały trud czekania na jeden w miarę dobry kadr, bo zazwyczaj dziesiątki innych lądują (niestety ;-) ) w koszu. Bo poruszone, bo nieostre, bo "szanowny pan Kot "wymyślił jeszcze jeden powód, aby zdjęcie nie mogło ukazać się światu ;-)
















sobota, 2 kwietnia 2016

Wiosna, wiosna, wiosna - ach, to Ty !

Nareszcie przyszła !. I to dosłownie, nie tylko w przenośni !

Świat zrzucił pierzynę śniegu, ziemia oddycha głębiej. Jest...jakoś tak lekko !. Na duszy i ciele. W sercu, w głowie też ;-).

Nastawiam się całą sobą na wszystko, co najlepsze. Taaak, pierwsze promienie słońca już zrobiły swoje ;-). Dlatego tak uwielbiam ten mój "drugi dom", Hiszpanię. Zawsze byłam zdania, że kiedy słońce mocniej przygrzeje, to lepiej mi się myśli, planuje, pracuje. Słońce to Życie, to czysta Energia ! ♥.

Dodaję do tego jeszcze śpiew ptaków za oknem.
Wysoką ścianę lasu, który jest krok od mojego domu.

Czekam jeszcze tylko na konwalie w maju. I na piwonie.

"Tyle" wystarczy do bycia najszczęśliwszym człowiekiem pod Słońcem.











piątek, 11 marca 2016

Robię swoje.

Zatracam się w zdjęciach. "Czytam" je i interpretuję na swój własny sposób, jak otwartą książkę. Każdy kadr krzyczy do mnie, że można wyciągnąć z niego jeszcze więcej. Każde ujęcie opowiada inną historię.

Nigdy nie chciałam, żeby to miejsce było kolejnym z wielu. W takim sensie, że teraz z każdego zakamarka sieci wyskakują memy z kotami w roli głównej, na każdym kroku czyta się mnóstwo śmiesznych historyjek z nimi związanych. Ja nie chciałam pisać o kotach dlatego, że to "jest modne", a tym bardziej nie tak, że to ma być na siłę zabawne.

Na początku mojej przygody z blogiem zastanawiałam się, jak pisać, jak fotografować, w jakiej formie przekazać to,co krzyczy we mnie od środka. Przez chwilę gdzieś zgubiłam siebie, bo to, co widziałam-  co teraz "modne" i w dodatku "kocie" - zupełnie nie było "moje". 

Po wewnętrznej batalii z samą sobą postanowiłam pisać po swojemu, widzieć po swojemu, uwieczniać na zdjęciach obrazy tak, jak są mi one najbliższe. I bardzo mi ulżyło.

Kocią tajemnicę (tak.... jak naprawdę widzę w nich tajemnicę !) opisuję na swój sposób. Najlepiej obrazem, bo słowem nie zawsze się da. Czasami po prostu tych słów brakuje, bo z emocji kręci się w głowie ;-).

Tak ! :-))).
W tym miejscu pozdrawiam Wszystkich, którzy widzą moją wrażliwość i wiedzą, że czasami utrudnia mi ona "bezbolesną" percepcję rzeczywistości. Nie czuję się źle z takowym postrzeganiem świata. Jestem miękko otulona aksamitem wrażliwości, który nie pozwala mi obojętnie przechodzić obok cierpienia wtedy, kiedy mogę i powinnam pomagać.

Idę sobie powoli tą moją drogą. Robię swoje, patrząc po swojemu.

Już jestem spokojna o kierunek, w którym zmierzam ;-).